wtorek, 31 grudnia 2013

Witajcie w burlesce!

Hejjj wam kochani:) Przepraszam, że nie pisałam w święta i później, ale wiecie, u mnie w domu na Wigilię i później zawsze jest cała rodzina, także co roku jest masa pracy przy sprzątaniu i gotowaniu dla tylu ludzi, ale za to potem atmosfera bezcenna:) A zaraz po świętach całymi dniami chodziłam z koleżanką po kolędzie, także wybaczcie mi, że nie miałam czasu pisać. Mam nadzieję, że święta wszystkich was upłynęły spokojnie i rodzinnie, że wszystkie potrawy wigilijne były pyszne, prezenty wspaniałe i liczne, a choinka pod którą leżały najjaśniejsza i najpiękniejsza na świecie! Wracając do tematu postu, dzisiaj postanowiłam napisać to i owo na temat bardzo sympatycznego filmu, jaki ostatnio miałam okazję zobaczyć, a mianowicie ekranizacji świetnego scenariusza Steve'a Antin'a pt. ,,Burleska"




Po pierwsze, trochę faktów. ,,Burleska" to produkcja z 2010 roku wyreżyserowana przez pana nazwiskiem Steve Antin, który jest jednocześnie autorem scenariusza (chyba się powtarzam:/). Jest to moim zdaniem pełnokrwisty musical w dusznym, widowiskowym klimacie brodway jazz, ale filmweb podpowiada mi, że jest to również melodramat, kłócić się nie zamierzam, pozostaje się zgodzić:)W rolach głównych zobaczymy takie gwiazdy jak Cher, która już nie raz udowodniła, że gra równie dobrze, co śpiewa, i Christina Aguilera, choć koneserzy odnajdą na ekranie również niezłych aktorów, np. Stanley Tucci, odtwórca roli Seana. Całość to miły dla oka i ucha spektakl pełen pawich piór, cekinów i monumentalnych wokali.


 
 A teraz trochę o fabule. W filmie główną bohaterką jest Ali ( w tej roli Aguilera), dziewczyna z małego miasta, która ciężko pracuje, żeby utrzymać się z pensji kelnerki. Ali nie lubi swojego życia, ponieważ ma wielki talent do śpiewania, a egzystencja w małej, prowincjonalnej mieścinie nie pozwala jej na zrobienie kariery, o której marzy. Ali postanawia więc przenieść się do dużego miasta w poszukiwaniu sławy i ludzi, którzy zobaczą w niej coś więcej, niż sprzątaczkę/pomywaczkę. Początkowe niepowodzenia kończą się, gdy Ali pewnego wieczoru trafia do klubu Burleska, gdzie jest wręcz oczarowana pięknym spektaklem w wykonaniu tancerek, których szefową jest Tess (Cher). Dziewczyna postanawiać zrobić wszystko, by zostać przyjętą do małej grupki artystek dających pokazy w Burlesce. American dream zaczyna się spełniać, Ali z pomocą przystojnego barmana Jack'a w końcu udaje się spełnić swoje marzenie. Szara myszka z małego miasta staje się gwiazdą, dzięki burlesce znajduje wszystko, czego chciała : przyjaciół, miłość i upragniony rozgłos. Ale bycie gwiazdą, to nie zawsze bycie szczęśliwą, Ali szybciej niż sądzi, przyjdzie się o tym przekonać.

 No muszę dodać - co kto lubi. Jedni kochają Camp Rock, inni od ładnych disneyowskich bajek o miłości wolą takiego dajmy na to Titanic'a albo Miasto Aniołów. Jeszcze inni wybiorą film, w którym romans głównych bohaterów jest tylko wątkiem pobocznym, jak np. w westernie Biała Squaw. W mój osobisty gust trafia Burleska, która mnie, tak jak Ali, zauroczyła swoim przepychem, śpiewem i klimatem. Uwierzcie mi, że w jej lśniącym świecie nie sposób się nudzić. Polecam ten film, każdemu, kto ma poczucie, że to co robi nie jest wcale tym czego pragnie, bo ten film tak naprawdę opowiada też trochę o walce o marzenia. Nie każdy ma na tyle odwagi, by z dnia na dzień rzucić wszystko i po prostu pobiec za tym czego się pragnie. Burleska uczy, że nawet jeśli nie warto, to jeśli się tego nie zrobi, żałuje się do końca. W mojej ocenie, bardzo fajny rozrywkowy film, polecam na nudę, na smutki i na zimowe wieczory. Może nie jest zbyt mądry, ale bardzo przyjemnie się go ogląda:)



No i cóż chyba dobrnęliśmy do końca mojej tak-to-nazwijmy recenzji. Myślę, że wam się spodoba:D a tymczasem link do pierwszego występu z filmu, tego po którym Ali postanowiła zostać tancerką. Ścina z nóg gwarantuję:P No to miłego słuchania, oglądania i Pa Pa:*

1 komentarz: